Czy nadal będziemy kołysać naszą wrażliwość na miękkich poduchach z zielonego mchu? Czy złapiemy za rękę ciekawość i pociągniemy ją do pradawnego, powalonego przez czas drzewa? Czy przygarniemy nasz niepokój i wspólnie wtulimy się w pachnącą, wilgotną, żywą ziemię? Czy weźmiemy pod ramię nieuświadomioną tęsknotę i powędrujemy leśnymi bezścieżkami? W głąb. Lasu. Siebie. Czy pozwolimy się dotknąć pragnieniu wolności i przestrzeni? Czy damy się im poprowadzić na najbardziej rozległe polany? Czy powiemy „tak” marzeniu o przygodzie i leśnym nocom wypełnionym tajemniczymi nawoływaniami i szelestami? Czy grając w berka z naszą radością i głośnym śmiechem pobiegniemy do słonecznych, brzozowych zagajników? Czy ukoimy serce małego, pełnego nadziei dziecka (i tego zamieszkującego nasze wnętrze, i tego, z którym dzielimy dom) i damy mu doświadczenie Pełni? Czy będziemy o(d)żywiać bliskość z najbliższymi? Poczucie wspólnoty. Czy poznamy ścieżki do uroczysk naszych przyjaciół? Czy będziemy je przemierzać dla wspólnego przeżywania, wspólnego tańca i śpiewu? Czy uhonorujemy naszą potrzebę ciszy i samotności, chowając się w gęstwinie nawet przed najbliższymi bliskimi? Czy wywąchamy ostry zapach dzikich zwierząt i podążymy ich ukrytymi drogami? Żeby się zbliżyć i poczuć, że nie jesteśmy tu sami.
Czy wymyślimy osobiste i rodzinne rytuały i nakarmimy nimi nasze dusze? Czy będziemy medytować i modlić się w naszych intymnych, zielonych świątyniach?
Czy też, kiedy to wszystko minie, tak stanie się i z naszym leśnym czasem? Być może niepostrzeżenie, tygodniami a może miesiącami, coraz szczelniej będziemy zamykać Leśną Bramę – aż któregoś dnia zamknie się na dobre i… zniknie. Rozpłynie się w ścianie drzew na brzegu lasu. I już jej tak łatwo nie znajdziemy.
Lasy czekają na wrażliwych na nie ludzi, małych i dużych. Czekają od tylu lat. Opuściliśmy je. Ale lasy nie są pamiętliwe, w trudnym momencie przyjęły nas z otwartymi, drzewnymi ramionami. Jesteśmy ich nadzieją, tak jak i one są naszą.
Czy zostaniemy z lasami, kiedy to wszystko minie?